Przycinanie kart - zyski i straty

Docinanie kart, to temat modny wśród kolekcjonerów talii Tarota oraz kart do przepowiedni (ang. oracles). Te drugie zazwyczaj są o wiele większe, chociaż mniej liczne w talii, jednak tasowanie ich sprawia niemały problem, nawet dużym dłoniom. Dlatego w sieci pojawiło się wiele poradników, jak to zrobić, i dlaczego.

Najpierw zadajcie sobie pytanie - po co mi mniejsze karty? Czy oryginał jest za duży, ma brzydką ramkę, brzegi zostały zniszczone? Bo jestem ciekawa/y, jak będzie wyglądała inaczej? Jakie elementy zadruku stracę na rewersie?

Jeśli już wiecie, to od razu powiem, co może pójść nie tak:
a) istnieje 99,9% szansy, że jakbyście się nie starali, to po amatorsku docięte krawędzie nie wyjdą idealnie równo w każdej karcie i talia będzie szorstka pod palcami,
b) odcinając brzegi, tracimy zabezpieczenia oryginalnych krawędzi. Drukarnie mają swoje sposoby na ochronę ilustracji i brzegów kart, a nasze docinanie naturalnie je zniszczy. To daje duże prawdopodobieństwo rozdzierania się papieru z nadrukiem podczas tasowania.


Poniżej przedstawię moją pracę z repliką kart Shadowscapes. Recenzję talii i fotografie sprzed cięcia możecie znaleźć tutaj.
Od początku nie pasowały mi w nich szare ramki, oryginały też je posiadają, ale srebrzyste. Zastanawiałam się, jak wyglądałyby w wersji bezramkowej, w dodatku jeszcze mniejsze. Zakupione repliki już były niewielkie, 6x10 cm. Wydawałoby się, że idealne do każdej rączki, ale ja lubię szczególnie małe karty, miniaturki. Oczywiście bez przesady, taki np. Tiny Universal Waite Tarot nie znajdzie u mnie zastosowania, ale Night Sun mini czy Dark Tarot Royo, jak najbardziej.

Co potrzebujesz? Karty. Ostrą gilotynę (ja mam A4, ale są mniejsze i bardziej precyzyjne gilotyny do zdjęć), lub nożyczki, jeśli wiesz z praktyki, że masz dobre oko i tniesz równo. Albo nowy, ostry nożyk techniczny i specjalną podkładkę do cięcia, na której karty nie będą się ślizgać. Koniecznie zaokrąglacz do narożników, ja mam 5 mm, wychodzą bardziej owalne. Ewentualnie linijkę, ołówek techniczny 0,5. Plus worek z cierpliwością.

Najpierw zrób sobie zdjęcia przed cięciem i pożegnaj się z krawędziami.
Następnie połóż kartę na gilotynie, dopasuj miejsce cięcia (cała ramka, pół), usztywnij kartę na powierzchni gilotyny, żeby dobrze przylegała do podziałki. Pamiętaj o zasadach BHP, i ciach. Jeśli zamierzasz ciąć tylko część zniszczonej ramki, lepiej odmierz na każdej karcie pożądany odcinek do usunięcia, mierząc od krawędzi do środka.
Potem weź następną i postępuj tak samo. Po cięciu porównaj je, czy są równo docięte. Nie zaokrąglaj jeszcze rogów, zostaw to na koniec.

W Shadowscapes pojawił się problem. Niektóre ramki były nieco krzywe, przechylone wobec ilustracji, np. Wieża, i kilka następujących po nich. W takiej sytuacji musisz docinać tak, żeby za bardzo nie uszczuplić karty, i w zasadzie należałoby zacząć od takich niedoróbek, żeby się potem nie rozczarować wynikiem. Nie spieszymy się. Jedna zepsuta karta, to zepsuta cała talia.

Karty przed skróceniem dolnej ramki

Najpierw odcięłam całą górną ramkę, plus ok. 1 mm ilustracji, bo za daleko zajechałam i już musiałam się trzymać jednej długości. Potem obie boczne ramki i testowo zrobiłam zaokrąglenie narożników. No i super! Dolna ramka jednak pozostała nieco za wysoka, więc po przycięciu połowy talii, zdecydowałam, że jednak tą dolną też skrócę o 2 mm, czyli tak, żeby napis był wyśrodkowany w poziomie - między dołem ilustracji a dolną krawędzią karty.
Cały czas weryfikowałam długość i szerokość kart z poprzednimi, jednak warto sprawdzać wymiary z pierwszą kartą, a nie tą ostatnio dociętą, żeby uniknąć efektu zmniejszania. Jeśli ramki są nadrukowane nierówno, wyżej/niżej to trzeba docinać wg. całkowitej długości, a nie tylko np. 2 mm od każdego dołu karty.


Po przycięciu wszystkich porównujemy wymiary, docinamy te odstające, albo akceptujemy, że idealnie nie będzie, żeby nie przycinać za dużo.
Na koniec używamy zaokrąglacza do przycięcia narożników. Nie spieszymy się, bo można sobie czasem zajechać na krawędź przy narożniku, a potem nie da się już tego poprawić!
Wszystko zajęło mi ok. półtorej godziny. Jestem zadowolona, tasują się bardzo fajnie. Końcowy rozmiar kart, to 96 mm x 51 mm.


Na Wieży widać krzywo nadrukowaną ramkę, prawa strona jest podniesiona

Strata jest taka, jak wspomniałam na początku artykułu. Krawędzie były oryginalnie sprasowane do dołu, co zabezpieczało je przed uszkodzeniami podczas tasowania, ale też rewersy były przez to nieco ostre i karty nie przesuwały się łatwo po obrusie. Po ucięciu, kartonik jest po prostu goły i podatny na ścieranie, zdrapywanie nadruku, dlatego trzeba takie karty tasować powoli i delikatnie. Nie będę ich używać często, bo miały być do kolekcji. 

Po lewej karty docięte, po prawej oryginalnie zabezpieczone



Grafiki na rewersach nie straciły zbyt wiele szczegółów

Po lewej krawędzie nierówne po docięciu, po prawej karty przed zabiegiem...

Na drugi dzień docięłam jeszcze te karty (ponad połowa talii), które odstawały o 0.5-1 mm do najwęższej i najkrótszej, ale jak widać nie da się tego zrobić idealnie, poza tym moja gilotyna ma jakiś feler na ostrzu i zostaje ślad.


Mam nadzieję, że ilustratorka zdecyduje się kiedyś na wydanie kolejnej edycji swojego Shadowscapes, ale już w wersji bezramkowej, bo na prawdę o wiele lepiej to wygląda.


Tekst i foto: 2020 (C) Tarocistka Drakonia