Nazwa: Shadowscapes Tarot (replika)
Pomysł, ilustracje: Stephanie Pui-Mun Law
Wydawca, rok: oryginały Llewellyn, 2009 r., re-edycja 2017 r., replika - nie wiem
Ilość kart: 78
Ilustracje bazują na: własne autorki
Karty dworskie: Giermek, Rycerz, Królowa, Król
Rozmiar kart: repliki 6x10 cm; oryg. wyd. angielskie 7,6x12,7 cm; wyd. czeskie Tarot skrytých světů ok. 9x14,2 cm.
Karty dodatkowe: nie
Język: angielski
Wersja: oryginalnie ramkowa, także repliki. Ramki w oryg. są srebrzyste, w replikach jasno- lub ciemnoszare.
Papier: giętki, nieplastikowany
Trwałość: wykończenie krawędzi przez sprasowanie 'do dołu', czyli jak położycie kartę na jakimś gładkim materiale, to się o niego zahacza krawędziami od spodu. Oczywiście zapobiega to rozdwajaniu się krawędzi, ale podczas tasowania karty mogą się odwracać awersem do góry. Samo tasowanie przyjemne, karty nieduże, więc dobrze leżą w każdej dłoni.
Podręcznik i inne akcesoria: repliki są gołe. Oryginały dostępne z piękną książką autorstwa Barbary Moore i pudełkiem, inne talie z małą książeczką - autorka ta sama. 
Zapach kart: delikatny, słodkawy, gazetowy.
Karty już przycięte

Tutaj pewnie podpadnę kolekcjonerom i Tarocistom, ale kupiłam replikę. Mam dla niej zadanie specjalne i opowiem o tym w innym artykule. Nie będę z nich wróżyć zarobkowo z szacunku dla prac artystki - każda ilustracja to dzieło sztuki, a tu mamy 78 takich dzieł, więc zakładam, że spędziła nad całością kilka lat, bo oryginalne prace to akwarele, lub gwasze. Poza tym, bardzo rozpraszają ilością szczegółów. Oczywiście szybciutko idziecie na stronę Stephanie i jak potrzebujecie dużych kart do wróżenia, zarobkowania, youtubowania, itd. to kupujecie sobie oryginały, bo naprawdę się napracowała.


Nazwa talii Shadowscapes to taka gra angielskich słów shadow + landscapes, a możemy ją przetłumaczyć jako 'cieniste krajobrazy, 'cieniste krainy', 'krainy cieni', czy jak kto umie bardziej poetycko.

Replika jest ładnie wykonana. Pudełko ze sztywnego, lakierowanego kartoniku, niebieskawe, a tło boków z jednej strony niebieskie, z drugiej żółte. Nie ma wcięcia na kciuk, ale otwieranie nie sprawia problemów, nic się nie drze.
Nie brakuje żadnej karty (chodzą słuchy, że niektórzy kupują repliki różnych innych talii i czegoś brakuje), jednak nie są poukładane w tradycyjny sposób (najpierw AW od 0 do XXI, potem AM kolorami od Asa od Króla), tylko jak maszyna dawała, albo jak Chińczyk pakował.

Karty są zdecydowanie mniejsze niż oryginały, takie kieszonkowe wydanie. Czeska edycja tych kart jest największa, papier jest gruby, a brzegi złocone.
Na pudełku nie ma nazwiska autorki, a kod QR kieruje do dysku Google po instrukcję. Albo stary telefon źle mi go zeskanował, albo Google wywaliło im pliki, bo dostaję błąd strony. 
Jakość wydruku podobno jest słabsza, wyblakła, mniej ostra, ale nie mam oryginałów, żeby porównać. Mnie się podoba taka, jaka jest.


Co do detali - rewers jest fioletowy, właśnie taki wyblakły, a oryginalny w kolorze ametystu. Na zdjęciu nie wyszło realistycznie (o jeden ton za ciemne), bo robiłam trochę w cieniu na werandzie.
Czcionki są nieco inne. Wersje językowe trochę różnią się od siebie także kolorem ramek - od jasnoszarego do prawie srebrnego. W replikach ramka dołem jest szersza. Uważam, że w tej talii albo w ogóle nie powinno być ramek, albo powinny być cieniutkie jak włos, jasnoszare, koniecznie otoczone szerszym, białym marginesem, aby poszerzyć wizualnie sam kadr. Mocne tasowanie bezramkowych kart spowodowałyby zdzieranie się nadruku na krawędziach, no chyba, żebyśmy mieli do czynienia z kartami plastikowanymi, jak np. do pokera, albo tarotowymi od Fourniera.
Karty są ładnie przycięte, narożniki też. Na górze drobne skazy.



Jeśli chodzi o same ilustracje, nie da się ukryć, że są bajkowe. Przepiękne. Żywe, zwiewne i delikatne, jak gdyby autorka miała dostęp do kompletnie innej planety, podglądała życie istot i czerpała z nich inspirację. Wszystko tu jest płynne, a ruch został uchwycony tak, jak na fotografiach.
Stephanie (Amerykanka o azjatyckim pochodzeniu) jest mistrzynią cieniutkich kreseczek, i cierpliwości. Efekt jest niepowtarzalny i cudnie wygląda na większych formatach papieru. Na kartach Tarota szczegółów wydaje się być za dużo.


Ta talia, to ogromna kolekcja pięknych obrazków. Zgaduję, że wykonanie 78 kart we wschodnio-celtyckim stylu z niepowtarzającymi się identycznymi elementami musiała zająć autorce kilka lat. Wszystkie oryginały zostały najpierw wykonane ołówkiem, a potem wypełnione tuszem i akwarelami (gwaszami?), cieniutkim pędzelkiem takim, jak do ilustracji botanicznych. Jeśli ktoś ma ambicje spróbować jak się wypełnia takie szkice, to Llewellyn wydało też kolorowankę z pracami autorki.


Ilustracje łączą w sobie świat ludzki i zwierzęcy, przyrodę i magię, oraz wiatr. Oj duje w tych kartach, strasznie duje - prawie każda postać ma rozwiane szaty. 


Zwraca uwagę kompozycja, rozmieszczenie elementów, zrównoważenie ciężaru i lekkości poprzez kolory i kształty. Ilustratorka albo do znudzenia ćwiczyła w szkole artystycznej lub samodzielnie, albo ma naturalne wyczucie złotego podziału i złotej spirali. Ta nawiązuje do ciągu Fibonacciego - 0,1,1,2,3,5,8,13,21,..., znanego nie tylko w matematyce, znajdowanego w proporcjach w przyrodzie, ale zajmuje się nim także ezoteryka i numerologia, np. ze względu na występowanie pewnych liczb mistrzowskich, oraz liczby Phi.

Asy Mieczy, Pentakli, Kielichów, Buław:


Jeśli chodzi o zwierzęta, mamy tu głównie ogniste listy, rogate lwy i jakby gazele z jednym rogiem, jako reprezentantów dworu Buław i żywiołu ognia; rybki, żółwie, muszelki i jednorożce dla wody i Kielichów; łabędzie i kruki dla Mieczy i powietrza, a żywioł ziemi i Pentakle zobrazowane zostały moneto-pentaklami, smokami, małpami i kameleonami. Stephanie inteligentnie wybrnęła z możliwości popadnięcia w rutynę. Kartę 8 pentakli zdobi niepozorny pająk - ilustratorka zaprojektowała po prostu 8 kropli rosy na pajęczynie, aby już nie powtarzać tych samych symboli monet. Podobnie rozwiązanie znajdziemy w 7 pentakli -  tajemnicze lampki, ale przykładów jest w tej talii o wiele więcej.

Dwór Buław:


Dwór Mieczy:


Dwór Kielichów:


Dwór Pentakli:


Jedne karty wyróżniają się z talii (Cesarz, Świat, Giermek, Król, As i 8-ka Pentakli, Rycerz Buław, 3 Buław, Koło Fortuny, itp.), a inne być może pozostają słabo zapamiętywane (jak dla mnie, Królowa i 4-ka Mieczy, Rycerz Kielichów, Giermek Buław, 10 Pentakli).


Kosmos i Świat. Na prawdę, ostatnia karta to mistrzostwo kolorów, kształtów, aranżacji, i wszystkim się podoba :) 


Czy Shadowscapes nadaje się dla początkujących tarocistów? Nie, bo bardzo rozprasza i nie nawiązuje dokładnie do tradycyjnych znaczeń kart np. wg. systemu Raider-Waite-Smith. Patrzę na napis 'Rycerz Pentakli', w głowie mam wyuczone znaczenie tej karty (zarządca, powolny rycerz na czarnym perszeronie z denarem w dłoni), a tutaj faun zasuwa na zielonym wężu-smoku pośród zieleni i tajemniczych istot. Podobnie 10 Buław - tradycyjnie ktoś zmęczony, wypalony wraca zwycięsko do domu, miasta, ale akcentuje się tu właśnie to nadużycie własnej energii, za dużo ambicji, wypalenie. W Shadowscapes patrzymy tymczasem na 'drzewokobietę', która na plecach ma nie tylko koronę z gałęzi i liści, ale i całe miasto. Dlatego warto mieć oryginalny podręcznik, bo Stephanie stworzyła też całą opowieść i znaczenia dla swoich postaci.

Czy z tą talią można się zaprzyjaźnić? W każdym momencie, a nawet zakochać od pierwszego wejrzenia. Ucieszy każdego niezależnie od wieku i płci, chociaż wydaje mi się, że jest taka bardziej 'babska'. Ilustracje są niesamowicie pozytywne - tu nawet Wieża i Diabeł nie są straszne. Myślę, że gdyby codziennie przed snem kontemplować jeden z 78 obrazków, zgłębiając wszystkie szczegóły, to niejednemu z nas poprawiłaby się jakość snów.


Teraz taka osobista ciekawostka. Moim sygnifikatorem (oznaczeniem osoby wróżącej) w większości talii jest Królowa Mieczy - ona po prostu wyskakuje przy każdej okazji, kiedy wróżę sobie, a ja też się zgadzam, że pasujemy. Ba, ona wyskoczyła mi nawet podczas spontanicznego tasowania, kiedy tłumaczyłam komuś co oznacza ta karta! W Shadowscapes Królowa Mieczy jest blada, prawie stapia się z fiołkowo-białym tłem, więc ciężko mi się z tym utożsamić, bo pastele to nie moje kolory, wolę bardziej dynamiczne. Ale! U jej stóp rośnie grupka aroidów, dokładnie powiedziałabym, że to gatunek Dracunculus vulgaris, znany od lat na rynku ogrodniczym jako tzw. 'Smoczy Ogon' - bulwiasta roślina, której kwiatostan ma szeroką, bordową osłonę (łac. spatha) i ciemny, długi słupek, kolbę (spadix). Co cieszy, bo od 2008 r. prowadzę inną stronę, właśnie na temat aroidów, a do tego jestem chińskim Ognistym Smokiem, więc oba aspekty ponownie pasują. Na pewno każdy z was znajdzie w tej talii swój odpowiednik. 
Jak w końcu zacznę zarabiać jako tarocistka, to jedna z wypłat zdecydowanie pójdzie na zakup oryginalnej talii Shadowscapes, albo samych wydruków prac artystki do ramek na ścianę :) Te i inne projekty, a nawet mini-paletki do akwareli znajdziecie na shadowscapes.com

Oryginalna, pudełkowa wersja tej talii zawiera też niespodziankę - dodatkową kartę XXII Szczęśliwa Wiewiórka, zainspirowanej serialem The Simpsons. Chodzi o odcinek "Lisa's Wedding" z 1995 r. Podczas karnawału, Lisa trafia do namiotu wróżki, która oferuje jej 'czytanie' (nienawidzę tego słowa, ale niech będzie) z Tarota i wyciąga dla niej najpierw XIII Śmierć, a potem taką właśnie kartę Wiewiórki (tam z nr XXIII - 23). W replice karty takiej nie znajdziemy.


Źródło: shadowscapes.com

Część talii w ręce autorki:


Oryginał i replika - porównanie:


Większa wersja, czeska ma złocone brzegi:


A teraz zobaczcie, jak wygląda opisana tu replika Shadowscapes... po przycięciu ramek - tutaj.

Tekst i foto: 2020 (C) Tarocistka Drakonia